W zeszłym roku pojechałam do Krakowa pierwszy raz odkąd kilka lat temu spędziłam tam wyjazdowy semestr studiów. I wtedy, i teraz bardzo mi się podobało, zwłaszcza spacerowanie bez celu i próbowanie nowych smaków w ciekawych lokalach, których w tym mieście nie brakuje.
Jednym z gwoździ programu była widoczna na pierwszym zdjęciu kanapka z Mr. Broda Pastrami. Malutki lokal na Kazimierzu specjalizuje się w doskonałej jakości pastrami, które podawane jest w kanapkach i tostach. Zdecydowałam się na Sandwich Pastrami Classic (19 zł), widoczny na pierwszym zdjęciu. Chleb był chrupiący, a musztarda idealnie podkreślała smak mięsa.
Jeśli chce się zacząć dzień od dobrego śniadania, polecam Hummus Amamamusi. Za 23 zł można zjeść niewielką szakszukę z klasycznym humusem i ciepłą pitą, z napojem do wyboru. Całkiem uczciwa propozycja i jedzenie, które będzie smakować każdemu. Chociaż fajerwerków nie było.
Gdy tylko dowiedziałam się, że w Krakowie, w KU KU Taiwanese Food & Bubble Tea, można spróbować czegoś tajwańskiego, od razu wiedziałam, że muszę tam pójść. Miałam ochotę na śniadanie, ale niedługo po otwarciu nic nie było jeszcze gotowe, więc wróciłam tam na obiad. Zamówiłam Zha Jiang Mian, czyli tajwański makaron z sosem z marynowaną wieprzowiną (25 zł). Można wybrać z czterech stopni ostrości, zdecydowałam się na trzeci i nie było tak źle. Danie nie było tylko pikantne - smak był wielowymiarowy i naprawdę przypadł mi do gustu.
Gdy jestem w innym mieście, zawsze sprawdzam, czy jest tam restauracja koreańska. W Krakowie ich nie brakuje, dlatego byłam uszczęśliwiona ;) Przed samym wyjazdem wybrałam się do Mandu - lokaliku z koreańskimi pierożkami i bułeczkami na parze. Byłam wtedy już tak przejedzona, że nie doceniłam wybranego przeze mnie dania, czyli bułeczek na parze z dodatkiem matchy, z wieprzowiną BBQ, kapustą, sałatą, sosem musztardowym, sezamem i orzechami (22 zł), ale teraz chętnie bym zjadła coś takiego. Ciasto było sprężyste, mięso dobrze doprawione, a całość interesująco skomponowana.
Podobnie jak z kuchnią koreańską mam z wietnamską. Po prostu musiałam znaleźć jakiś lokal z tym jedzeniem. W klimatycznej restauracji prowadzonej przez wietnamską rodzinę w próbowaniu pomogła mi na szczęście koleżanka, choć i tak oczywiście nie udało się przetestować wszystkich ciekawych dań z menu. Naprawdę polecam Wietnam! Wszystko było tam smaczne, szczególnie widoczne powyżej liście pieprzu nadziewane mięsem mielonym.
Za kuchnią tajską nie szaleję tak jak za wietnamską, ale od czasu do czasu na nią też mam ochotę. W restauracji Taj Kraków całe menu zapowiada się kusząco, więc nie tak łatwo było coś wybrać. Zdecydowałam się na szaszłyki z kurczaka z sosem orzechowym i na bazie sosu rybnego (16 zł), bulion wołowy z cynamonem, skwarkami, flaczkami, makaronem ryżowym, orzeszkami ziemnymi i kiełkami fasoli mung (18 zł) oraz sałatkę z ryżem, kiełbasą Naam, czerwoną pastą curry i orzeszkami ziemnymi (27 zł). Wszystko było świetne, zwłaszcza bardzo nietypowa zupa i pikantna sałatka. Koleżanka zamówiła spring rolls z warzywami (16 zł) i pad thai z kurczakiem (31 zł) i też nie narzekała ;)
Na deser polecam lodziarnie Good Lood. Jest ich w mieście kilka, m.in. na placu Wolnica, gdzie próbowałam lodów czekoladowych oraz sorbetu malinowego z rozmarynem. Oba smaki były doskonałe, bardzo wyraziste i nieprzesłodzone.
Nie mogłam odmówić sobie odwiedzenia jednego z moich ulubionych lokali w Krakowie, czyli Coca Typical Sicilian Food & Icecream. Więcej o nim napisałam w drugiej części "Gdzie zjeść w Krakowie". Niezmiennie polecam.
Maczankę krakowską z Andrus Food Truck, czyli rozpływającą się w ustach karkówkę wieprzową w sosie, z ogórkiem i cebulą, podaną w tradycyjnie wypiekanej bułce (15 zł), polecam na wielki apetyt. Porcja jest ogromna! Poza klasyczną można wybrać np. wesję ostrą, chrzanową czy z jajkiem sadzonym. Maczankę trudno zjeść bez ubrudzenia się, ale warto się pomęczyć, bo jest pyszna.
Kiedy mieszkałam w Krakowie, regularnie robiłam zakupy na Starym Kleparzu. Tym razem wybrałam się tam na... śniadanie, co okazało się naprawdę dobrym pomysłem. Wystarczy świeże pieczywo (np. z Piekarni Mojego Taty albo piekarni gruzińskiej) i kawałek bundzu lub tłustego twarogu. Przynajmniej mnie ;) Można tam też kupić ciekawe wędliny, dobrej jakości warzywa i owoce, oliwki, bakalie itp.
Z polecanych przez Ciebie miejsc odwiedziłam jedynie Hummus Amamamusi i byłam zachwycona. Przy następnej wizycie w Krakowie chętnie przetestuję polecane przez Ciebie miejsca :)
OdpowiedzUsuń