Najedzeni Fest! to najważniejszy festiwal kulinarny w Krakowie. Wczoraj odbyła się jego czwarta edycja, w której oczywiście wzięłam udział. Tematem był tym razem Slow Food. Jednak wielka liczba przepychających się ludzi i konieczność jedzenia na stojąco w dusznej sali trochę kłóciły się z tą ideą. Na szczęście jedzenie wynagradzało te niedogodności. Np. powyżej widać część apetycznych ciast oferowanych przez kawiarnię Bomba - ja na wynos wzięłam tartę na spodzie z kaszy jaglanej z owocami i ciasto imbirowe z fasolą adzuki i bakaliami, oba smaczne, zwłaszcza to pierwsze. Z kolei na poniższym zdjęciu możecie zobaczyć wypieki przygotowane przez blogerkę z Book me a cookie. Szczególnie ciekawie zapowiadał się makowiec z pianką i jabłecznik z kaszą cytrynową, ale ja wybrałam brownie z kaszy jaglanej, bo o przygotowaniu podobnego myślę już od dawna. Na festiwalu można było wybierać wśród słodkości - oprócz wymienionych było jeszcze kilka stoisk z wypiekami, tradycyjnymi i wegańskimi.
Na festiwalu można było spróbować dań z wielu kuchni - szczególnie licznie była reprezentowana azjatycka. Niżej stoiska restauracji Yellow Dog i Kamo (jadłam od nich pierożki gyoza z różnymi nadzieniami, polane sosem cytrusowym, które bardzo mi smakowały, ale nie były starannie przygotowane), a także punkt z sushi oraz z indyjskimi przekąskami, w tym samosami i bakaliowymi kuleczkami.
Szczególnie oblegane było stoisko Hamsy. Można było wybrać spośród tadżinu z kurczaka (widocznego poniżej), keft jagnięcych, falafeli i hummusu. Ja zdecydowałam się na to pierwsze danie, koleżanka na drugie - obie byłyśmy zadowolone, choć spodziewałyśmy się czegoś lepszego;) Kusząco wyglądała także baklawa (m.in. kokosowa!) od firmy Arvalava.
Na powyższym zdjęciu z kolei dania gruzińskie - m.in. chaczapuri, które niestety mnie nie przekonało. Do gustu przypadły mi natomiast kubki od For.rest z niebanalnymi rysunkami. Nawet kupiłam sobie jeden, taki duży;)
Na zewnątrz stały food trucki z burgerami i żałowałam, że nie da się spróbować wszystkiego. Trzeba będzie sprawdzić, gdzie "stacjonują" (zwłaszcza ciekawie zapowiada się Streat fast Food) i się kiedyś tam wybrać. Ale zanim pękłam z przejedzenia udało mi się spróbować tamale z kurczakiem od Molino - coś pysznego! Wcześniej jadłam także maczankę po krakowsku - wszak wypadałoby skorzystać z okazji zamówienia czegoś krakowskiego. To ta bułeczka z kawałkiem pieczeni w sosie i ogórkiem kiszonym. Z ciekawości na wynos wzięłyśmy również coxinhę - brazylijską przekąskę z mięsa kurczaka lub krewetek w grubej warstwie ciasta z dodatkiem rosołu, uformowaną na kształt udka i smażoną.
To jeszcze nie wszystko, wystawców było kilkudziesięciu. Dania portugalskie, wegetariańskie, tarty, naleśniki gryczane, śledzie, chleby, zupy, przetwory, sery, wędliny, koktajle... Naprawdę godne uwagi wydarzenie, szkoda, że organizowane tylko cztery razy w roku.
z chęcią wzięłabym udział w takim festiwalu po przeczytaniu wszystkich nazw ciast ukazanych na zdjęciach :) :o
OdpowiedzUsuńile pyszności:)
OdpowiedzUsuńwow ile dobrego!!!
OdpowiedzUsuń