niedziela, 8 lipca 2012

Restauracja Anatewka w Łodzi


Anatewka to miejsce, którego nie trzeba przedstawiać mieszkańcom Łodzi, miasta czterech kultur. Na pewno kojarzą tę istniejącą od kilkunastu lat restaurację serwującą kuchnię żydowską. Byłam już w Anatewce w Manufakturze, ale to tę na ul. 6. Sierpnia chciałam odwiedzić już od dawna, zachęcona pozytywnymi opiniami.
Wystrój to zdecydowanie jedna z jej zalet, stare meble i oryginalne dodatki nadają jej wyjątkowego klimatu. Taki cel ma również gra młodej skrzypaczki, siedzącej na specjalnym podwyższeniu pod sufitem, ale ja nawet się cieszę, że pojawiła się dopiero pod koniec naszej wizyty;) Obsłudze też nie można mieć wiele do zarzucenia, może z wyjątkiem zbyt częstych pytań "czy wszystko smakowało?";)
No właśnie, czy smakowało? W miarę. Zaczęłam od odważnego kroku, czyli zamówienia (połowy porcji) czorby, zupy z dodatkiem krwi gęsi, na słodko, z suszonymi owocami i łazankami, o dziwo całkiem smacznej! Nie spodziewałam się, że kiedyś spróbuję czegoś takiego. Zupa grzybowa z knedelkami mięsnymi Jankiela również była przyzwoita, ale kiszony śledź z karmelizowaną gruszką to nieporozumienie za 18zł, mimo szumnej nazwy, nie był wcale oryginalny, raczej mdły.
Na powyższym zdjęciu widać dania główne: czulent, kaczka Rothschilda w wiśniach i kreplach z kaczką w sosie żurawinowym. Te ostatnie to po prostu pierogi, z farszem z kaczki, z dodatkiem chili. Jako osoba przepadająca za pierogami w stopniu wysokim, nie mogę powiedzieć, że mi nie smakowały, ale według mnie były polane zbyt dużą ilością tłuszczu i miały dość twarde ciasto. Z kolei czulent to podobno ich popisowe danie, być może, ale cały efekt psuje żylaste mięso... Kaczka okazała się chyba najlepsza. Po obfitym obiedzie na deser i tak znajdzie się miejsce, dlatego na poniższym zdjęciu możecie zobaczyć, jakie słodkości proponuje Anatewka. Niestety, nie są zbyt ciekawe, np. deser cioci Rebeki z malinami to po prostu panna cotta, przynajmniej według kelnerki. Zamówiłam charoset, składający się ze startych jabłek, wina, orzechów i, o zgrozo, rozmiękczonych rodzynek;) Okazał się całkiem dobry, podobnie jak bogaty w bakalie sernik paschalny. Na koniec dostaliśmy małe śmieszne figurki przedstawiające chasydów trzymających jednogroszówkę na szczęście.

Jedzenie: 4/5
Cena/jakość: 3
Obsługa: 4
Wystrój: 3

Anatewka
ul. 6. Sierpnia 2/4, Łódź

2 komentarze:

  1. Kuchnia żydowska - intrygująca, lecz nie miałam okazji próbować.
    Podziwiam odwagę w zamówieniu zupy z krwi, ja bym się nie odważyła.
    No i też jestem wielbicielką pierogów :).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko....zjadłabym tych słodkości...;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze!