Od dawna czekałam na ten wyjazd! Berlin - idealne miasto dla wszystkich osób, które uwielbiają poznawać nowe smaki. Odwiedziłam go wreszcie w (niestety już miniony) majowy weekend. Oczywiście w planie wycieczki znalazły się głównie miejsca, które trzeba odwiedzić, muzea itp., ale restauracje stanowiły jednak znaczącą część;D Przygotowałam się profesjonalnie, robiąc przed wyjazdem listę lokali, o których czytałam, że są warte bliższego poznania;) Mam nadzieję, że moja relacja też przyda się komuś, kto się tam wybiera.
Wśród nich znalazła się wietnamska knajpka Monsieur Vuong na Alte Schoenhauser Strasse 46. Kiedy do niej przyszliśmy, okazało się, że wszystkie miejsca były zajęte. Ale warto było chwilę poczekać, bo widoczny na pierwszym zdjęciu makaron sojowy z kaczką, nerkowcami, dymką i mlekiem kokosowym był pyszny. Podobnie pierożki wan tan z nadzieniem z tofu w ostrym sosie chili i napar ze świeżego imbiru, widoczne na zdjęciu poniżej. Kuchnia wietnamska nie jest zbyt znana w Polsce, dlatego chciałam odwiedzić tę restaurację, a właściwie restauracyjkę, bo karta jest skromna, a oprócz miejsc przy (malutkich) stolikach, były też takie wzdłuż baru, z których można było obserwować z bliska pracę kucharzy. Szczerze mówiąc, zdziwiły mnie tam aż takie tłumy. Ale z uwagi na świeże produkty, dość przystępne ceny i specyficzny klimat, jestem w stanie to zrozumieć;)
W podobnych rejonach lokuje się również kuchnia tajska, którą miałam już okazję poznać w pewnym stopniu. Nic nie zaszkodzi poznać ją w większym;) W którymś z numerów magazynu Kuchnia natknęłam się kiedyś na artykuł o okolicach Simon-Dach-Strasse, które stały się ostatnio modne wśród miłośników dobrego jedzenia. Polecano w nim restaurację Papaya na Krossener Strasse 11, jako miejsce, w którym można poznać smak street foodu w Bangkoku. Makaron ryżowy z kurczakiem, kiełkami, fistaszkami i tamaryndem widoczny na trzecim zdjęciu był wyjątkowo smaczny, smaki były doskonale wyczuwalne, mimo że chwilę wcześniej oparzyłam się Tom Yam Gung, czyli mega ostrą zupą z trawą cytrynową, grzybami, kolendrą i krewetkami;) Próbowałam też żółtego curry z kurczakiem, ananasem i ziemniakami oraz czerwonego z kurczakiem i warzywami. Po wizycie w tej sympatycznej restauracji wiem, że tajskie smaki udaje mi się w domu całkiem dobrze odtworzyć;)
Również w dzielnicy Prenzlauer Berg, w której znajdował się nasz hotel, można znaleźć niesamowity wybór lokali, serwujących najrozmaitsze jedzenie. Jednym z nich jest oryginalny, mały (ale oblegany) imbiss W na Kastanienalee 49, specjalizujący się w naanpizzach, czyli tych indyjskich plackach podanych z różnymi dodatkami, jak pizza. Poniżej widać zamówione przez nas: dirty naan, czyli w prostej wersji, z ghee, czosnkiem, chili i kozieradką oraz żydowski, na którym oprócz cebuli, śmietany, kaparów i łososia znalazł się też kawior. A ten zielony napój to sok jabłkowy z trawą pszenicy, który lepiej wymieszać przed wypiciem;) O dziwo, był bardzo smaczny. Na kolejnym zdjęciu znajdziecie ich logo. Co Wam przypomina?;)
Podobno gdy ktoś chce poznać tradycyjną niemiecką kuchnię, zabiera się go do restauracji Schwarzwaldstuben na Tucholskystrasse 48 w Mitte. Powiedzmy, że my też chcieliśmy;) Takie jedzenie nie należy do moich ulubionych, dlatego nie będę się nad nimi rozwodzić: szpecle zapieczone z serem, lane kluski z sosem z soczewicą i kiełbasą (a raczej parówkami;D) oraz (chyba najlepsza) wieprzowina ze specyficznie przyrządzonymi, na kwaśno, ziemniakami. Uwagi od niezbyt udanych dań nie odwrócił niestety niezbyt sympatyczny kelner, ale wnętrze było całkiem oryginalnie urządzone, zwłaszcza meble z różnych kompletów i głowa pluszowego dzika na ścianie;)
W Berlinie, jak wiadomo, mieszka duża społeczność turecka, dlatego kebab stał się tam niemalże potrawą tradycyjną;) Nie udało się nam go spróbować, ale wybraliśmy się do tureckiej restauracji sieci Hasir na Oranienburger Strasse 4 w Mitte. Zamówiłam kotleciki jagnięce (bardzo dobrze przyrządzone), ayran, czyli dość słony turecki napój jogurtowy, a na deser pudding ryżowy. Na zdjęciu widać też inne dania, czyli szaszłyk z jagnięciny w sosie oraz Yogurtlu Beyti - roladki z tureckiego pieczywa z kurczakiem podane z jogurtem. Przyznam, że lubię taką kuchnię, ale w zasadzie smaki były w każdym daniu podobne. Chociaż dobrze było samemu się przekonać. Wizyta w tym miejscu była też okazją do poznania zwyczajów berlińczyków i tamtejszego życia nocnego, bo jedliśmy wieczorem na dziedzińcu, w pobliżu którego znajdował się klub.
No i na koniec (tej części) - Jego Wysokość Currywurst;D Ta słynna berlińska potrawa to po prostu niezbyt smaczna kiełbasa w pomidorowym sosie z curry. Nie wiem, jak udało się wypromować coś takiego. Ale być w Berlinie i go nie spróbować... Dlatego wybraliśmy się ponownie w okolice Simon-Dach-Strasse do Curry 66 na Gruenberger Strasse, dość obskurnego baru, ale podobno serwującego najlepszą kiełbaskę w mieście, z sosem o różnym stopniu ostrości. Na początek można zamówić tylko 4., ale ten poziom wcale nie jest aż tak pikantny, więc to raczej chwyt marketingowy;)
Zapraszam do przeczytania 2. części kulinarnej relacji z Berlina.
pysznie to wszystko wygląda:) Berlin - moje marzenie do zrealizowania kiedyś, kulinarnie też:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wycieczki.
OdpowiedzUsuńDla mnie najlepsze Currywurst w Berlinie to curry36 ;-)
Poza tym staram się jednak biegać po niemieckich knajpkach i próbować lokalnych specjałów, chociaż jak patrzę na zdjęcia to miałbym ochotę inne rzeczy też schrupać. W Berlinie jadłem pyszną wątróbkę cielęcą czy też sztandarowe berlińskie danie Eisbein mit Erbspuree und Kraut ;-) Powaliło mnie smakiem i wielkością...
Chętnie bym popróbowała więcej lokalnych potraw, ale w ciągu niecałych trzech dni chciałam poznać różne berlińskie lokale. Następnym razem!:)
UsuńO Monsieur Vuong'u słyszałam, stołują się tam nawet gwiazdy :) Tym bardziej zaskakuje mnie, że wspominasz, że knajpka nie jest droga. Ja w Berlinie jeszcze nigdy nie byłam, ale wiem, że to bardzo pro-wegańskie miasto, więc z chęcią się wybiorę, jak tylko będę miała możliwość :) No i dzięki za rekomendacje, miło się to wszystko czytało.
OdpowiedzUsuńBerlin pod względem kulinarnym jest bardzo ciekawy, warto się tam wybrać. Cieszę się, że relacja się podobała:)
Usuńale smakowitosci :) pozdrawiam!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki za ten wpis! Mamy w te wakacje w planach wypad do Berlina - kto wie, może pójdziemy właśnie tym szlakiem - jest szalenie kuszący!:)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że ten wpis się przyda:D
UsuńOstatnio też sobie zamarzyłam wycieczkę do Berlina, więc na pewno skorzystam z Twojej listy jeśli uda mi się pojechać :)
OdpowiedzUsuńZapisałam adresy i mam nadzieję, że uda mi się wpaść do którejś z knajp w czasie najbliższego wyjazdu do Berlina :) Wszystko wygląda taaaak smakowicie :)
OdpowiedzUsuńSuper, że się przydadzą:) Zazdroszczę wycieczki!:D
Usuń